niedziela, 10 listopada 2013

Sprawy ważne

No więc od diagnozy 666 życie jeszcze bardziej przyspieszyło. Przede wszystkim okazało się, że przecudne medykamenty zapisane przez specjalistów ze Srebrzyska uszkodziły mi wątrobę, więc ze stanu depresji wpadłam w stan żółtaczki, wymiotów i permanentnej gorączki. I co ciekawe, to nie jest uszkodzenie poalkoholowe! Mam na to dowód w postaci wyników! Po drugie nie jestem alkoholiczką, na co z kolei mam dowód w postaci rezonansu i monologu Pana Profesora, który długo i zawile tłumaczył, że alkohol uszkadza nie tę część mózgu , którą w istocie mam uszkodzoną i te moje uszkodzenie jest ewidentnie popadaczkowe i w miejscu odpowiedzialnym za emocje stąd depresyjne stany, więc najlepiej by było mi ten mózg załatać. Po trzecie dowiedziałam się, że z powodu zapalenia wątroby trzeba NATYCHMIAST odstąpić od podawania leków, zamknąć mnie w szpitalu, i najlepiej niczym mnie nie leczyć , chyba że medyczną marihuaną,  ale jej w Polsce nie można używać, bo jako jedyna substancja nie dość że działa, to nie wywołuje tylu skutków ubocznych. Po czwarte zostałam lojalnie uprzedzona, że po odstawieniu leków na skutek napadów mogę dostać wylewu, udaru i ogólnie moje mikrouszkodzenia mogą przerodzić się w makrouszkodzenia implikujące przejście na drugą stronę. Pomyślałam o przewrotności wszystkiego, gdzie jeszcze pół roku temu , kiedy czołgałam się po samym dnie depresji byłaby to najlepsza wiadomość na świecie. W chwili obecnej, kiedy wróciłam do grona normalnych, starał ułożyć sobie życie z K., przyjaźń z J. jest w najlepszym rozkwicie, doktorat nabiera realnych kształtów i ogólnie wszystko się układa, umierać mi się nie chce, ale mam świetną okazję.

Zastanawiam się  ile rzeczy jest bezsensu, w ile gówien się angażujemy, które nie mają znaczenia, treści i wartości. Myślę, o chujowym Blog Forum, konkursie na słitaśnego blogaska - najlepiej wychwalającym ideę Gdańska - Miasta Zniewolenia Działań Twórczych Niezgodnych z Obowiązującą Polityką i że mi ten konkurs nie robi. Tydzień temu rozdali stypendia doktoranckie, pula szczęśliwców została zakrojona z 30 % do 8% doktorantów. Oczywiście ja stypendium dostałam, co sprowokowało lawinę hejtów i spekulacji: "A może Niemyślna sypia z promotorem? Dziekanem? Ba! NA PEWNO z Rektorem!" itd. itd. Nikt jakoś nie zauważył , że stypendium otrzymałam za liczbę publikacji i konferencji, w których uczestniczyłam mimo drążącej depresji, prowadzenia działalności gospodarczej a co za tym idzie pracy od rana do nocy, że wiele artykułów pisałam dosłownie ze szpitalnego łóżka ledwo ogarniając rzeczywistość, ale bez względu na to, jak bardzo nie chciałam żyć i jak bardzo wszystko mnie bolało - nabijałam punkty. Teraz znowu leżę. Wypadają mi włosy, nie mogę nic jeść, mam gorączkę, żywi mnie kroplówka i kleik ryżowy, o dziwo nie ma w moim łóżku Rektora za to jest laptop i plik pomocy naukowych. Dalej piszę.

A więc żółć ludzi zjada. Nie pozwala im myśleć i działać. Ja chcę mieć po prostu spokój. A poza tym kocham K. To jest ważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz