czwartek, 24 października 2013

Diagnoza 666

- Bo mnie tu coś nie pasuje - rzekł Pan Neurolog - Jeszcze raz. Kiedy Pani odstawiła alkohol?
- No jakieś dwa miesiące temu. W połowie sierpnia.
-Tak nagle?
- Nagle.
- Z dnia na dzień?
- Dokładnie.

Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Aż za dobrze.
Sunęłam z J. przez park w Brzeźnie. Chyba zachodziło słońce, ale to akurat nieistotne. Miałyśmy Leszki i Desperadosiki owinięte w apaszki, tak dla niepoznaki przed strażą miejską. Paliłyśmy L&My pomarańczowe i rozmawiałyśmy o "Sklepie dla samobójców", który przed chwilą widziałyśmy w kinie. Głupia bajka, ale fajna. J. narzekała na wydział i na doktorat którego nigdy nie skończy, ja nie marudziłam, bo czułam się jakoś dziwnie pusta. Bez emocji, bez planów, bez pasji, super znudzona, od dwóch miesięcy regularnie zdołowana. 
- Chyba za dużo piję – powiedziałam.
- Ja też.
- Ale ja mówię serio. Jakoś tak mi się wydaje , że coś nie gra.
 J. na mnie spojrzała i tradycyjnie odpowiedziała trzeźwo: To przestań.
- Masz rację. Dziś  się napierdolę w trupa a potem abstynencja.


I tyle. Potem nastąpił dzień, ten dzień, w którym zaczęłam pisać bloga. 

- Czyli dlaczego Pani rzuciła alkohol - drążył Pan Neurolog
- Nie wiem. Coś nie pasowało. Codziennie piłam. Czułam się źle. Samotnie. Bolała mnie głowa. Nic mnie nie cieszyło. Ogólnie to dupa. 
- A po odstawieniu coś się poprawiło? 
- No raczej pogorszyło. 
- Ale w sensie , po tygodniu, dwóch , to poprawiło? 
- (w myślach: HELOŁ! Na Srebrzysku wylądowałam! Jak się kurwa mogło polepszyć?) Na głos: nie bardzo.
- No właśnie , bo szkopuł polega na tym , że zespół abstynencyjny ustępuje po tygodniu, góra dwóch. A u Pani... no właśnie , a jak się Pani teraz czuje? 
- No, nie wiem, i lepiej i gorzej...
- To znaczy? 
- Lepiej, bo nie chcę się zabić. Nie jestem również tak zdołowana...
- Ale nie o to pytam.
- A o co?
- O objawy zespołu abstynencyjnego. A więc: czy ma Pani sraczkę? 
- Słucham? No... Mam. 
- Objawy grypopodobne? 
- To znaczy jakie? 
- No takie jakby była Pani przeziębiona.
- Ja jestem przeziębiona. Regularnie, cały czas. 
- Od kiedy? 
- No nie wiem... cały czas wpadam w jakieś infekcje... - patrzyłam na faceta jak na idiotę
- Czy ma Pani wysypki? 
- No, na przykład na rękach..
- O problemy ze skórą nie pytam, bo sam widzę pryszcze na Pani nosie. Miała Pani może ostatnio nudności, zapalenia pęcherza, grzybicę? 
- W zasadzie wszystko. Nawet myślałam , że w ciąży jestem.
- A czy cierpi Pani na głód alkoholowy? 
- W zasadzie rzadko. Bardzo rzadko. To najmniejszy problem.
- No tak. To mnie się wydaje , że została Pani przeleczona. 
- Słucham? 
- To całkowicie normalne. Od kiedy jest Pani leczona na padaczkę? 
- Od dwudziestu lat. 
- A na depresje? 
- Od dwóch. 
- Kiedy zaczęto podwyższać Pani dawki leków przeciwpadaczkowych z uwagi na ich nieskuteczność? 
- Półtora roku temu. 
- A przeciwdepresyjnych? 
- Przed wakacjami. 
- A czy po tym worku kapsułek , który zażywa Pani dzięki specjalistom ze Srebrzyska czuje się Pani lepiej? 
- I tak i nie. Z resztą mówiłam. Nie wiem.
- To proszę sobie wyobrazić, że Pani organizm od dwudziestu lat jest szpikowany obcymi nieprzyjaznymi, chemicznymi substancjami. Prawdopodobnie jakieś dwa lata temu zaczął się buntować. Ale lekarze, zamiast posłuchać co Pani organizm ma do powiedzenia, podwyższali dawki. Depresja oczywiście swoją drogą. Nie kwestionuję, że jej Pani nie miała. Alkohol również nie ułatwiał sprawy. Ale kwestia jest taka, że objawy , które wzięła Pani za zespół abstynencyjny miała Pani w trakcie spożywania alkoholu, po jego rzuceniu i ma je Pani teraz.  Głodu Pani nie odczuwa. Nie ma Pani problemów z utrzymaniem abstynencji. Za to proszę spojrzeć na badania krwi. Wie Pani co oznacza ten wynik? To Leukopenia. To znaczy, że Pani system immunologiczny się poddał. Nie produkuje białych krwinek.  Jest Pani wiecznie przeziębiona, zakatarzona, zmęczona i zarażona. Oczywiście, tak mają alkoholicy jak odstawiają alkohol. Też im system immunologiczny wariuje. Ale w Pani przypadku to regularny strajk. Proszę spojrzeć dalej.  Pani żołądek przestał wchłaniać leki, bo ich nie chce. Tu ma Pani wynik próbki kału. Wysrywa Pani 90 % leków, które Pani przyjmuje. Ale to nie wszystko. Wysrywa Pani również składniki mineralne, białko, słowem wartości odżywcze , które powinna Pani wchłaniać. Dlatego jest Pani wyniszczona. I każdy w takiej sytuacji chodzi senny i zdołowany, bo po prostu nie ma energii. 
- Aha.  
- Ale zaskoczę Panią. Nie jest Pani wyjątkiem. Tak się często zdarza u przewlekle chorych. Organizm się buntuje. A Pani ma o tyle źle, iż bierze Pani bardzo mocne leki, przeciwpadaczkowe, które wpływają nie tylko na mózg. Pani organizm potrzebuje jednym słowem wakacji. 
- (w myślach: mam się przerzucić na bioenergoterapię?) na głos: co Pan Doktor proponuje?
- Jest taki dobry ośrodek w Warszawie. Klinika epileptologii. Jedną z rzeczy, które robią, to odtruwanie pacjentów. Oznacza to, że zostanie Pani położona. Leki przeciwdepresyjne zostaną powoli wycofane, a przeciwpadaczkowe obniżone do najniższej możliwej dawki. Następnie , po jakimś czasie przerwy, będą wdrażane Pani leki nowe i dobrane tak by były skuteczne i żeby było ich możliwie jak najmniej, najlepiej jeden , góra dwa. W tej chwili bierze Pani SIEDEM. Czeka Panią rok odpoczynku od życia . I wszystkiego.

Czyli nie jestem nienormalna? I nie muszę jechać na Zakopiańską?  Śmiać się? Płakać?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz